Błędy w e-marketingu – jak nie stracić pieniędzy i nerwów

Błędy w e-marketingu – jak nie stracić pieniędzy i nerwów

Właścicielom mikro i małych firm często wydaje się, że marketing internetowy jest czymś, co każdy może robić. Zapominają jednak, że ta gałąź marketingu, tak samo jak każda inna, posiada pewne pułapki, które mogą kosztować dużo pieniędzy, nerwów, a nawet grozić bankructwem. W tym artykule przedstawiam najczęstsze błędy popełniane w e-marketingu. Błędy, które w najlepszym wypadku mogą kosztować wiele nieprzespanych nocy, a w najgorszym nawet bankructwo przedsiębiorstwa.

Spis treści:

  1. Wstęp
  2. Brak kontroli nad serwerem i domeną internetową
  3. Brak odpowiednich praw autorskich do strony internetowej lub zdjęć
  4. Pozwalanie pracownikom na korzystanie z prywatnych kont i innych zasobów w marketingu
  5. Brak odpowiedniej polityki prywatności
  6. Podsumowanie

Wstęp

Dla mnie, jako dla osoby, która zajmuje się marketingiem od kilkunastu lat, wiele rzeczy wydaje się być oczywiste. Dopiero w rozmowach z ludźmi okazuje się, że pewne rzeczy, które wiem, które w mojej opinii nie mają żadnej wartości, mogą być niezwykle cenne dla innych. Najczęściej przekonuję się o tym we współpracy z moimi klientami. Czasami łapię się za głowę, jak ktoś może dopuszczać do tak ryzykownych sytuacji, nie mając o tym świadomości. Dlatego właśnie postanowiłem napisać ten artykuł.

Poniżej przedstawię na przykładach moich klientów kilka ryzykownych sytuacji w e-marketingu, które mogą kosztować właściciela dużo nerwów i pieniędzy.

Brak kontroli nad serwerem i domeną internetową

Brak kontroli nad serwerem i domeną internetową

Domena internetowa – adres, po którego wpisaniu w przeglądarce klienci wyświetlą stronę internetową firmy to najcenniejsza rzecz w marketingu internetowym. Serwer to miejsce, gdzie przechowywana jest strona internetowa i często wszystkie maile firmowe.

Zawsze wydawało mi się oczywiste, że jako właściciel firmy muszę mieć nad tym kontrolę. Niestety, na palcach jednej dłoni mogę policzyć klientów, którzy mieli nad tym kontrolę, większość nie ma pojęcia gdzie jest zarejestrowana domena i serwer. Ktoś tam kiedyś to założył, oni opłacają fakturę i póki działa, to jest fajnie. Niestety, kiedyś może przestać działać. Nagle klienci nie wejdą na stronę internetową, nie wyślą maila. Wszystko może przepaść, albo co gorsza zostać przejęte przez nieuczciwą konkurencję. Poniżej na przykładzie moich dwóch klientów przedstawiam sytuacje, do jakich takie zaniedbanie może doprowadzić. Aby chronić ich wizerunek przyjmiemy, że jeden nazywa się Klient X, a drugi Klient Y.

Klient X – nieuczciwy współpracownik ukradł domenę i klientów

Pan X jest przedsiębiorcą z wieloletnim doświadczeniem. W swoim portfelu posiada przynajmniej kilka przedsiębiorstw w różnych branżach. Nie zadbał jednak o prawa do domeny i serwera. Pewnego dnia postanowił uruchomić nowy biznes, do którego zatrudnił pewnego współpracownika. Poprosił tego współpracownika aby zarejestrował mu domenę i serwer. Faktury były wystawiane na firmę Pana X, ale w danych rejestrowych właściciela domeny podane były dane współpracownika Pana X. Pan X przeznaczył wiele pieniędzy i lat na działania marketingowe. Pewnego dnia pokłócił się ze współpracownikiem. Ten zabrał domenę i pod jej adresem postawił stronę firmy z podobną nazwą, aby podbierać klientów Pana X.

Na szczęście przewidziałem, że coś takiego może się zdarzyć i w odpowiednim momencie zaczęliśmy kierować działania marketingowe na inne adresy www. Dzięki temu, poza poczuciem żalu i wieloma nieprzespanymi nocami, Pan X nie ucierpiał mocno. Co jednak by się stało, gdyby nie miał osoby, która nad tym czuwa?

Klient Y – informatyk przepadł, a z nim serwer i domena

Pan Y dawno temu postanowił zlecić informatykowi stworzenie strony internetowej. Pewnego dnia podjęliśmy współpracę typowo marketingową. Miałem dostęp do strony internetowej. Nie miałem świadomości tego, że właścicielem domeny i serwera nadal jest ten informatyk, który wiele lat temu opracował stronę www dla Pana Y. Pan Y po prostu co roku dostawał faktury, które opłacał.

W tym roku strona internetowa Pana Y przestała działać. Przestały działać maile. Próbowałem pomóc mu to naprawić, ale aby to sprawdzić, mój informatyk potrzebował dostęp do serwera i domeny. Wtedy zaczęły się schody. Po telefonie do serwerowni okazało się, że domena i serwer zostały wyłączone ze względu na brak płatności. Właścicielem domeny i serwera okazał się być ten właśnie informatyk. Niestety w tym roku zapomniał przesłać fakturę do zapłaty. Co gorsza, informatyk nagle przepadł. Przestał odbierać telefony. Wszystko przepadło.

Na szczęście udało się złożyć wniosek o przejęcie domeny po jej 30 dniowym okresie wygasania. Dzięki temu domenę udało się odzyskać. Co jednak by się stało, gdyby nie było to możliwe?

Rozwiązanie

Zawsze należy dbać o to, aby w danych właściciela domeny widniały dane firmy, która rzeczywiście jest jej właścicielem. Nie ma znaczenia gdzie będzie przechowywana. Jeżeli właścicielem będzie firma, która rzeczywiście korzysta z danej domeny, będzie można ją odzyskać nawet wtedy, gdy informatyk pozmienia wszystkie hasła. Jeśli chodzi o serwer, najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest kupić wyznaczony przez informatyka serwer i podać mu dostęp do serwera, a następnie, po wykonanych pracach, blokować taki dostęp do czasu konieczności wykonania kolejnych prac. Stały dostęp informatyka do serwera, albo, co gorsza, serwer pod kontrolą informatyka, może narazić przedsiębiorstwo na szantaż lub skasowanie danych w sytuacji konfliktu.

Brak odpowiednich praw autorskich do strony internetowej lub zdjęć

Brak odpowiednich praw autorskich do strony internetowej lub zdjęć

Naruszenie czyichś praw autorskich może kosztować firmę dużo pieniędzy. Często właścicielom mikro i małych firm wydaje się, że jak zapłacą grafikowi lub firmie tworzącej stronę internetową, wszystko jest ich własnością. Niestety, nie zawsze tak jest. Kwestie praw autorskich, licencji oraz ich zakresów reguluje podpisana umowa. Niestety, zdarza się, że taka umowa jest bardzo ogólna, albo, co gorsza, brak umowy.

Zaniedbanie przekazania praw autorskich lub licencji w odpowiedni sposób może wywołać różnego rodzaju roszczenia. Najpopularniejsze z nich to:

  1. Roszczenie osób trzecich z tytułu naruszenia praw autorskich ich dzieła
  2. Konieczność stałego opłacania licencji

Roszczenie osób trzecich z tytułu naruszenia praw autorskich ich dzieła

Jeżeli przedsiębiorca nie zadba o odpowiednie przekazanie mu praw autorskich do zdjęć i innych elementów graficznych, które są elementami dzieła w postaci strony internetowej czy grafiki reklamowej, może on zostać narażony na konieczność zapłaty odszkodowania z tytułu naruszenia takich praw.

Warto zatem upewnić się, że w umowie z podmiotem realizującym usługę zawarte zostały zapisy o przekazaniu pełnych praw majątkowych do dzieła, a najlepiej licencji wyłącznej do korzystania z dzieła. Majątkowe prawa autorskie pozwolą ze spokojem wykorzystywać dzieło w działaniach, które generują dla firmy przychód. Licencja wyłączna z kolei, uchroni przedsiębiorstwo przed sytuacją, gdy usługodawca może sprzedać to samo dzieło innemu klientowi.

Konieczność stałego opłacania licencji

Podobna sytuacja jest z kwestią konieczności opłacania licencji. Jeżeli umowa nie określi w odpowiedni sposób przekazania majątkowych praw autorskich, dostawca np. strony internetowej może zażądać od przedsiębiorcy opłat za licencję na korzystanie z tej strony internetowej pomimo tego, że przedsiębiorca zapłacił już za jej wykonanie.

Pozwalanie pracownikom na korzystanie z prywatnych kont i innych zasobów w marketingu

Pozwalanie pracownikom na korzystanie z prywatnych kont i innych zasobów w marketingu

Marketing w pewnym sensie można porównać do siania ziaren. Im więcej jest zasiane, tym więcej będzie zebrane. W przypadku marketingu, tymi ziarenkami mogą być różnego rodzaju komentarze w Internecie, udostępnianie numeru telefonu, bannerów itd. Najczęściej przedmiotem, który powinien być rozpowszechniany celem wygenerowania ruchu potencjalnych klientów, są zasoby firmowe.

Przykładowo, firma X posiada swoją stronę na Facebooku, gdzie udostępnia różnego rodzaju informacje. Zatem korzystnym dla firmy jest, aby te informacje były jak najbardziej rozpowszechniane. To z kolei generuje ruch potencjalnych klientów, który przekłada się na zamówienia.

Niestety, bardzo często spotykam się z sytuacją, gdy pracownicy firmy udostępniają firmowe materiały reklamowe za pomocą swoich prywatnych kont w mediach społecznościowych. Jeżeli pracownik tworzy na swoim profilu taki sam post, jaki jest na koncie firmowym, a następnie ten post udostępnia, to ruch generowany jest na prywatny profil pracownika a nie na konto firmy. Zdarza się też, że do tego typu działań pracownicy zakładają sobie kolejne prywatne konto, tylko do celów służbowych i promują je zamiast profilu firmy. Później, w sytuacji rozstania z pracodawcą, zabierają ten ruch potencjalnych klientów ze sobą. Pracodawca z kolei, nie ma żadnego prawa aby nakazać zwrot.

Do jeszcze gorszej sytuacji dochodzi, gdy pracownik przekonuje pracodawcę do korzystania z prywatnego telefonu, bo nie chce mieć służbowego. Następnie udostępnia ten numer wszystkim aktualnym, nowym i potencjalnym klientom. W razie rozstania, pracodawca nie będzie mieć kontaktu z tymi klientami. Odkręcenie tej sytuacji zajmie dużo czasu, w którym odchodzący pracownik może już przekonać klientów do pójścia razem z nim.

Brak odpowiedniej polityki prywatności

Brak odpowiedniej polityki prywatności

Posiadanie polityki prywatności nie jest obligatoryjne. Na komfort nie tworzenia polityki prywatności mogą sobie jednak pozwolić tylko podmioty, których strony internetowe rzeczywiście nie przetwarzają danych osobowych, ani nie śledzą zachowań użytkowników.

Wystarczy, że na stronie internetowej jest formularz kontaktowy, chat, albo po prostu skrypt, który sprawdza statystyki wejść użytkowników na stronę i już taka polityka prywatności jest obowiązkiem.

W internecie istnieje wiele bardzo rozbudowanych generatorów polityki prywatności, odzwierciedlających dzisiejsze realia zarządzania stronami internetowymi. Warto się z tym zapoznać. Za brak odpowiedniej polityki prywatności grożą bardzo wysokie kary.

Podsumowanie

Bycie przedsiębiorcą to trudna misja. Na każdym kroku czyhają różnego rodzaju zagrożenia, które mogą wpakować przedsiębiorcę w tarapaty. W tym artykule przedstawiłem kilka ryzykownych sytuacji, które można napotkać w e-marketingu. Mam nadzieję, że przedstawione w artykule sytuacje pomogą wielu przedsiębiorcom uniknąć nieprzyjemności, niepotrzebnych nerwów i utraty pieniędzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *