Depresja przedsiębiorcy - to może spotkać każdego

Depresja przedsiębiorcy – to może spotkać każdego

Ludzie prowadzący działalność gospodarczą żyją w nieustannym biegu. Nawet jeśli zauważają, że coś dzieje się z ich zdrowiem, to często nie poświęcają temu zbyt dużej uwagi. Są zbyt pochłonięci bieżącymi sprawami. Organizm działający nieustannie na tak wysokich obrotach może w pewnym momencie przestać działać. Możesz po prostu obudzić się i nie potrafić zrobić zupełnie nic. Właśnie coś takiego mnie spotkało. W tym wpisie chciałbym podzielić się moją przygodą z depresją.

Zawsze uważałem się za osobę, która jest niezniszczalna. Pierwsze pieniądze zarobiłem jak miałem 12 lat. W wieku 19 zrezygnowałem ze szkoły i otworzyłem pierwszą firmę. Prowadziłem firmy w branży IT, tworzyłem pierwszy w Polsce start’up, do przechowywania paragonów w aplikacji mobilnej. Wdrażałem oprogramowanie w branży meblarskiej i hotelarskiej. Jedną z moich firm wyprowadziłem na rynki zagraniczne. Do 29 roku życia trzykrotnie byłem członkiem zarządu różnych spółek i przez 7 lat prezesem zarządu firmy tworzącej dedykowane oprogramowanie na zamówienie.

Zdarzało mi się też bankrutować. Za każdym razem bardzo szybko z tego wychodziłem. Dorobiłem się kilku nieruchomości. Dwóch samochodów, w tym wymarzonego sportowego auta, wakacji kilka razy w roku w różnych miejscach świata. Wymarzone życie wielu.

Zdrowo się odżywiałem. Uprawiałem dużo sportu. Przebiegłem 2 półmaratony i byłem gotowy do startu w maratonie. Jednak kontuzja w trakcie treningu nie pozwoliła mi wystartować.

W wieku 30 lat poszedłem do pierwszej pracy, aby zobaczyć, jak to jest mieć szefa. Jednocześnie dalej prowadziłem swoją firmę.

Dziś mam 35 lat. W międzyczasie urodziło mi się dwóch synów. Przeżyłem jeden rozwód. Wszedłem w nowy związek małżeński. Przeżyłem śmierć bardzo bliskiej mi osoby. Wydawało mi się, że mogę wszystko. Myślałem, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. Ludzi, którzy nie realizowali swoich celów, traktowałem jako słabszych.

Pewnego dnia wszystko się zmieniło.

No i przyszło… depresja.

Od zawsze byłem oazą spokoju. Ludzie mówili, że łatwiej jest wyprowadzić Dalajlamę z równowagi niż mnie. Niestety to się zmieniło. W wieku 33 lat nagle zacząłem tracić ochotę na wszystko.

Kiedyś potrafiłem wstawać o 5 rano, aby pojechać na siłownie, być pierwszy w biurze, aby zrobić pracownikom kawę. Nagle nie chciało mi się nawet wstać z łóżka. Przestałem się interesować czymkolwiek.

Kiedyś potrafiłem grać godzinami na gitarze i uczyć się śpiewania. Nagle nie miałem ochoty nawet wytrzeć moich gitar z kurzu.

Kiedyś byłem oparciem dla mojej żony. Nagle krzyczałem na nią o wszystko za nic. Bez żadnego powodu.

Kiedyś chciałem żyć i nie myślałem o śmierci wcale. Nagle zacząłem mieć natłoki myśli, co się stanie, gdy umrę. Czy tam coś jest? Czy po prostu przepadam?

Kiedyś nie obchodziło mnie zupełnie co inni o mnie myślą. Nagle zacząłem się wszystkim przejmować.

Kiedyś miałem odpowiedź na wszystko. Z najgorszego bagna byłem w stanie wyjść zwycięsko z uśmiechem. Nagle zacząłem zastanawiać się jakim cudem to mi się udawało. Zacząłem myśleć, że nie nadaję się do niczego.

Diagnoza – depresja i zaburzenia lękowe mieszane.

Długo zbierałem się, aby pójść do psychiatry. W końcu ludzie tacy jak ja przecież nie mają problemów. Lekarz stwierdził, że jeśli nie zrezygnuję naglę z pracy na dłużej, to będzie dużo gorzej. Kolejny gwóźdź do trumny. Jak to? Ja? Zrezygnować z tego, co robię tyle lat? Poddać się? Ok. Myślałem, że jak odpocznę miesiąc, to będzie już dobrze. Niestety tak nie było. Gdy tylko zacząłem odpoczywać, było jeszcze gorzej. Leki musiały zacząć działać. Moje leczenie trwało nie miesiąc, a 15 miesięcy.

15 miesięcy przyjmowania leków. W międzyczasie kilkumiesięczna terapia z psychologiem. Dopiero po niecałym roku zacząłem dochodzić do siebie. Znów przyszła ochota na wszystko. Znów wróciła energia. Wrócił spokój, radość, chęć do życia. To było dla mnie najtrudniejsze 15 miesięcy, jakie miałem w całym swoim życiu. Był to też -co prawda przymusowy – ale najdłuższy urlop, jaki miałem kiedykolwiek. Bezcenny czas, który pomógł mi uporządkować sobie wszystko w głowie. Czas, który pozwolił mi ułożyć listę moich priorytetów na nowo.

Depresja – objawy

Poniższe objawy mogą być sygnałem, że warto iść do lekarza:

  • Trwały smutek, przygnębienie lub poczucie pustki: Osoby z depresją często odczuwają głęboki smutek, który utrzymuje się przez większość dnia, niemal codziennie.
  • Utrata zainteresowania i przyjemności: Brak zainteresowania aktywnościami, które wcześniej sprawiały radość, może być objawem depresji. Może to obejmować hobby, sport, spotkania towarzyskie czy relacje z bliskimi.
  • Zmiany w apetycie i wadze: Depresja może prowadzić do znacznych zmian w apetycie, co skutkuje utratą lub przyrostem wagi bez wyraźnego powodu.
  • Problemy ze snem: Osoby z depresją często mają trudności z zasypianiem, budzą się wcześnie rano lub śpią zbyt długo.
  • Zmęczenie i brak energii: Chroniczne zmęczenie i brak energii, nawet po długim odpoczynku, są częstymi objawami depresji.
  • Trudności z koncentracją: Problemy z koncentracją, podejmowaniem decyzji i zapamiętywaniem mogą być skutkiem depresji.
  • Poczucie bezwartościowości lub nadmierne poczucie winy: Osoby z depresją często mają niską samoocenę, czują się bezwartościowe lub mają nieuzasadnione poczucie winy.
  • Niepokój i drażliwość: Depresja może prowadzić do wzmożonego niepokoju, drażliwości i łatwego wpadania w złość.

Dlaczego się tym dzielę?

Dzielę się tym ponieważ wydaje mi się, że wielu może być w podobnej sytuacji i nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że może to być epizod depresji. Dzielę się tym, aby dać odwagę ludziom, by przestali obawiać się wizyty u psychiatry. Szczególnie w małych miejscowościach i w rodzinach z niskim poziomem wykształcenia, pójście do psychiatry jest stygmatyzowane. Nie obawiaj się. Zdrowie jest najważniejsze. Znów może być przyjemnie, ciekawie. Energia i uśmiech wróci. Powodzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *